środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział IV

-Idź już, bo spóźnisz się na autobus.
-Idę! - odkrzyknęła swojej mamie Aga.
-Proszę zmieńcie się w... coś co mi nie będzie przeszkadzać,a jednocześnie będę mogła mieć przy sobie. - mruknęła cicho do dwójki medalionów leżących na jej biurku. Złoty i brązowy naszyjnik zamigotał, zmieniając się w dwie wsuwki: jedna ze srebrnym klejnotem, a druga z czerwonym. Pierwszą wpięła we włosy bardzo szybko, na drugą spojrzała podejrzliwie.
-Mam nadzieję, że mnie nie poparzysz. - i drugą też szybko przypięła. Księgę wsunęła do plecaka, ubrała kurtkę i pobiegła na przystanek. Dziś był ostatni dzień przed przerwą wiosenną(Wielkanocną). Nie było już tak zimno i widać było, że zbliża się wiosna. Zaś w Magicznym Świecie zbliżał się inny, ważny dzień.
***
-Ok. Dobranoc.
-Już? - mama Agi spojrzała zdziwiona na zegarek. Było dopiero piętnaście minut po 21. Aga chodziła zwykle spać później. O wiele później. Dziewczyna zachichotała.
-Tak, już. Mam zamiar się wyspać przed jutrem. Jutro idę też zanieść zeszyty Elizie. Nie było jej w szkole ostatnio, więc w czasie przerwy nadrobi sobie zaległości.
-Zgoda, a więc dobranoc.
Aga wypięła wsuwki, a te zamieniły się w medaliony. Położyła je na łóżku. Później skreślił dzień w kalendarzu i zasnęła.
***
-Hm? Gdzie są wszyscy?
Dziewczyna obudziła się w domu Nassona. Od razu zauważyła, że jest jakby goręcej i otacza ją niesamowita cisza. Wstała i wyszła przed dom. Wioska była pusta jak okiem sięgnąć. A przynajmniej tak myślała, dopóki coś nie pozbawiło jej tchu. A raczej ktosie.
-Aga! - wykrzyknęły obie siostry Nassona.
-Kelsy! Mimi! Gdzie się wszyscy podziali? - spytała ich zdziwiona. Dziewczynki uśmiechnęły się i pociągnęły za sobą Agnieszkę. 
-Są w sadzie.
W trójkę ruszyły przez wioskę, w zupełnie inną stronę, niż tam gdzie Aga walczyła. Za niewielkim płotkiem, który był granicą wioski, znajdował się olbrzymi sad. Wszyscy mieszkańcy zbierali owoce do wiklinowych koszy i nieśli je gdzieś poza obręb wsi. Z chwilą wejścia do sadu, do Agi dopadł zdyszany Nasson.
-Witaj. I jak?
-Co i jak? - spytała zdziwiona.
-Znalazłaś może drugiego Wybrańca?
Agnieszka spojrzała na niego tępo. Pokręciłą głową z uśmiechem.
-Świat jest ogromny. Spokojnie. Znajdę ich.
Dziewczyna spojrzała na niebo. Oba słońca były bardzo blisko siebie. Może to wyjaśniało ten gorąc.
-Co wy właściwie robicie? - spytała Aga, idąc za Nassonem. Tu i ówdzie ludzie pozdrawiali ją skinieniem głowy. Doszli do pięknego drzewa brzoskwiniowego. Kelsy i Mimi zaczęły zbierać opadłe na ziemię brzoskiwnie.
-Dzisiaj jest Dzień Słońc. Raz w roku w ten dzień, od 12 w południe do 12 następnego dnia, Słońca nachodzą na siebie. Wtedy wsystkie budynki i rośliny zostają spalone. Temperatura na powierzchni nasej planety wynosi około 150 stopni, przez co cała woda wyparowuje. Oczywiście nie ta podziemna.
-Spalone?! - brunetka przeraziła się nie na żarty. Ale uśmiech Nassona, kazał jej trochę pomyśleć.
-Skoro zostają spalone, a tak jest co roku, to znaczy, że coś je odnawia?
-Tak. Kiedy zaczyna się Dzień, w Kręgu Poratlu i w wielu innych miejscach kwitną Złote kwiaty. Nikt nigdy ich nie zdobył, ponieważ po pierwse chroni je ogromna temperatura, a po drugie Ogniste ptaki. Wracając do kwiatów, wiemy, że gdy kończy się Dzień Słońc, kwiaty przekwitają i złoty pył, który wtedy wydzielają odnawia wsystko do poprzedniego stanu.
-Mówią też, że te kwiaty spełnią życzenie osoby, która je dotknie. - dodała od siebie Mimi, uśmiechając się i podając Agnieszce dorodną brzoskwinie. Odwzajemniła uśmiech.
-Spełniają życzenia... Czyli ukrywacie się gdzieś przed tym gorącem? I dlatego zbieracie te owoce?
-Tak. Kryjemy się w głębokich jaskiniach, gdzie znajdują się zbiorniki wody podziemnej. Tam ona nie wysycha. - Nasson rozdziawił usta, gdy Aga z uśmiechem obróciła się, trzymając brzoskwinię przed sobą. Gdy zatrzymała się, pstryknęła palcami lewej ręki.
-Delikatny podmuch. - mruknęła. Zawiał wietrzyk, a wszystkie owoce spadły na ziemię. Omijały ludzi, którzy byli między gałęziami i lądowały miękko na podłożu.
-Tak chyba prościej, czyż nie? - Agnieszka zaczęła zbierać brzoskwinie, które upadły u jej stóp. Wszyscy ludzia zaczęli się śmiać i też zaczęli zbierać owoce. Później zanosili je w koszach do jaskiń.
-Schowajmy się już. - przez sad przetoczył się głos Maga, któremu iść pomagała Dominica. Agnieszka posłała im uśmiech i za całą ludnością wioski, udała się w stronę jaskiń.
***
-Aga... - jęknęła Dominica, wspierając się na Nassonie. Od 3 godzin włóczyli się po jaskiniach. Jako, że dziewczyna chciała zwiedzić podziemne miasteczko, chłopak i krawcowa, zaproponowali swoje przewodnictwo. Myśleli, że to będzie najwyżej godzina, ale Aga znalazła jakąś pieczarę, a ta pieczara się ciągnęła i ciągnęła. Brunetka odwróciła się do nich i zachichotała.
-Um, wybaczcie. Wracamy już. - ale wiadomo, że jeżeli droga do tyle trwała, to droga od na pewno tyle samo. Wrócili do kamiennego miasteczka około godziny 18. Tu w jaskiniach faktycznie było i chłodniej i był dość spory zapas wody. Jednakże w drodze powrotnej cała trójka zauważyła, że robi się cieplej, wręcz gorąco jak w upalny dzień. Agnieszka wyprzedziła sporo swoich towarzyszy. Gdy doszli do miasteczka, ludzie stłoczeni byli koło największego zbiornika wody.
-Co się stało? - jej głos potoczył sie po jaskini. Odpowiedział jej Mag, który miał nietęgą minę.
-Spójrz. - wskazał. Wody już tam praktycznie nie było. Z wielkiego jeziora, zmieniło się w małą kałużę.
-Ale jak to?! - dziewczyna przeraziła się nie na żarty. W tym tempie, wielu ludzi nie zdoła dotrwać do jutra. Zostało przecież jeszcze około 18 godzin. A jeśli upał się nasili?
-Najwidoczniej mamy do czynienia z najsilniejszym Dniem Słońc od wieków. A jak wiadomo wody podziemne szybko się nie odnawiają, a od pokoleń tutaj przychodzimy. Gdybym tylko mógł... - starzec zakaszlał. Gorin zagryzł wargę. Nie mieli na razie po co wracać na górę. Tam przecież jest o wiele goręcej.
-A gdyby ktoś posedł na górę i zdobył Złote kwiaty? Mógłby poprosić o wodę. - pomysł Nassona zawisł w powietrzu. Wszyscy zaczęli protestować.
-Ależ to pewna śmierć!
-Nie chcemy nikogo stracić.
-Trzeba się jakoś przemóc i przeżyć o tej garstce wody.
-Albo posukać jej gdzieś dalej.
Wszyscy się przekrzykiwali i wymyślali. Aga pokręciła głową. W czasie swojej wędrówki nie napotkali choćby źródła wody. Wszystko zostało skupione tutaj. Spojrzała na wodę. Ze stalaktytu spadła jedna kropla, wprost do kałuży. Wywołała ona zataczające się kręgi. Agnieszka spojrzała na swój medalion. Był tam smok, ziejący ogniem. Brunetka uśmiechnęła się.
-Ja pójdę. - powiedziała głośno. Wszyscy zamilkli.
-Jeśli dobrze kojarzę, smoki są odporne na ogień, czyli tym samym na ciepło. Będę w stanie tam przeżyć. A równie dobrze przy pomocy magii, może zdołam pokonać Ogniste ptaki. Uważam, że to najsensowniejsze wyjście. - uśmiechnęła się do wszystkich. Bohaterka... Kiedyś marzyła, żeby nią być. Wymyśliła wiele historii z sobą w roli głównej. Teraz mogła spełnić swoje marzenie i pomóc innym. Bądź co bądź, czy nie pokonała wczoraj kilka bestii? Mag i Gorin przez chwilę rozmawiali cicho. Cała wieś także szeptała.
-Zgadzamy się. - powiedziała przywódca wioski. Ludzie zaczęli klaskać, a Aga się uśmiechnęła. Czyli postanowione.
***
Nasson i Dominica życzyli jej powodzenia. Znajdowali się zaraz przy drzwiach, które oddzielały jaskinię od świata zewnętrznego.
-Dzięki . -Agnieszka posłała im delikatny uśmiech. Dwójka przyjaciół zaczęła się wracać. Przy Adze został Mag.
-Pamiętaj: ptaki są ptakami, nieważne czy korzystają z mocy innych żywiołów. - starzec zrobił tajemniczą minę i otworzył drzwi. Buchnęło gorącem. Aga szybko wyszła na zewnątrz. Mag zamknął za nią drzwi.
"Nieludzka temperatura." - pomyślała dziewczyna. Uklękła na jedno kolano.
-Voltire, mój smoku, użycz mi swej mocy.
Znów się zmieniła. Ale teraz przynajmniej nie odczuwała tej temperatury. Dla niej było znośnie. Zaczęła iść w stronę wioski. Szła po pustkowiu, gdzie ziemia była popękana i wypalona, tam gdzie była trawa. Wszędzie wokół znajdowały się szczątki spalonych drzew. A temu wszystkiemu towarzyszyła głucha cisza, przerywana jedynie przez odgłos butów Agi. Oba słońca dawały tyle światła ile normalnie dałoby z 1 000 000 żarówek LED, połączonych w jedno o kolorze białym, ostrym. Nie dało się spojrzeć w górę, bowiem zaraz cię oślepiało. Aga nie patrzyła więc wzwyż. Szła szybko. Gdy doszła do wioski, zamarła. Wszędzie znajdowały się tylko zgliszcza i popiół, usypany w kupki. Dziewczyna pokręciła głową. Ponieważ nie było drzew, zauważyła w oddali miejsce, które było inne niż wszystko. Było zielone i błyszczące. W kręgu kamieni, jasno kwitły Złote kwiaty. Nad nimi unosił się złoty pył, który nie wychodził za obręb kręgu. Agnieszka uśmiechnęła się. Zaczęła do nich biec, zapominając o strażnikach. Dopiero przeraźliwy krzyk, otrząsnął ją z euforii. Z nieba na nią pikowały dwa ogromne ptaki. Ich skrzydła pokryte były ognistymi piórami, a całe ciało było czarne, właśnie z wyjątkiem skrzydeł, dzioba i oczu. Te ostatnie błyszczały złowrogo. Aga wyciągnęła ręce. Na razie nie potrzebowała Księgi. Nauczyła się kilka zaklęć na pamięć.
-Strzały wiatru! - przeźroczyste kulki wystrzeliły. Jednak ptaki, jej atak zniwelowały jednym uderzeniem skrzydeł. Teraz oba ptaki otworzyły dzioby, a przed nimi pojawiły się kule ognia. Urosły do rozmiarów piłki koszykowej.
"Ups" - pomyślała Aga i skoczyła w tył, wykonując dwa salta. Żaden atak jej nie trafił.
-Teraz moja kolej! - krzyknęła i znów je atakowała. Dopiero po 20 minutach bezowocnej walki, ptaki siadły na kamiennych blokach. Dziewczyna ciężko dyszała.
-No proszę. Tłuczemy się i tłuczemy, ale żadne drugiemu nie robi krzywdy. Ogień czy powietrze, żadne nie wygrywa. - wymamrotała cicho. Ptaki przekrzywiały głowy ze zdziwienia. Chyba po raz pierwszy zetknęły się z wrogiem, który jeszcze żyje. Brunetka przez chwilę mierzyła ich wrogim spojrzeniem, gdy nagle coś sobie przypomniała.
"Ptaki to ptaki. No jasne!"
Agnieszka wstała i podbiegła do Kręgu. Stworzenia uniosły się, by znów zaatakować.
-Stójcie! Mimo iż używacie mocy ognia, jesteście ptakami. Ptaki to dzieci powietrza. Gdyby nie ono... nie mogłybyście latać, a wtedy nie byłybyście ptakami. Mój żywioł to powietrze. - oczy Agi rozbłysły złotem. Tak jak przy jej drugim zaklęciu.
-No mocy Medalionu, każę Wam mnie przepuścić! - powiedziała głośno. Ptaki z powrotem usiadły na kamieniach. Oba skłoniły głowę.
"Twoja wola, Wybrańczyni." - przemówiły wprost do jej umysłu. Dziewczyna także skłoniła głowę. Weszła do kręgu i zatrzymała się na jego środku. Uklękła przy największym i najbardziej okazałym kwiecie. Dotknęła go. Nie zastanawiała się co chce powiedzieć. Nauczyła się, iż słowa często ukryte są gdzieś bardziej w środku.
-Chcę... Nie, proszę... proszę byś w każdy Dzień Słońc otaczał wioskę i inne tereny zamieszkane magiczną osłoną, która pochłaniałaby żar. Tak aby na tych terenach nie zabrakło niczego: wody, pożywienia. Proszę, byś osłaniał ludzi przed ich własnymi gwiazdami. Proszę byś został.- uśmiechnęła się do kwiatka. Wiedziała, że Kwiat wie o co jej chodzi. Ten rozbłysł. Pył rozlał się po całej okolicy. Wszędzie gdzie przelatywał, roślinność, domy, woda i wszystko wracało do poprzedniego stanu. Nagle symbole w Kręgu Portalu zaczęły się błyszczeć. Te na głazach i te na ziemi. Z kręgu wystrzeliła wiązka jasnego światła. Jak zauważyła, także i z innych miejsce, oddalonych, takie wiązki też się pojawiały. Światła się połączyły i utworzyły ciemnozłotą barierę. Magiczna osłona przed żarem. Agnieszka przesunęła się na kraniec kamieni, bowiem na środku kręgu pojawiło się złoto-białe, owalne światło. Brunetka nie wiedziała skąd, ale miała odczucie, iż jest to portal do jej świata. Najwyraźniej i jego, Kwiaty aktywowały. Największy kwiat znikł. Aga pisnęła, bowiem i złoty pył zaczął błyszczeć wokół niej. Pojawiła się na niej biała sukienka, drapowana jak toga. Z przodu była krótsza niż tyłu. W pasie przewiązana była złotym paskiem, na którym po prawej pojawiło się kilka Złotych kwiatów. Na prawej ręce miała owinięty jako bransoletkę Złoty kwiat(ten największy). Poczuła, że jej włosy się splatają. Miała teraz luźny kok, ozdobiony białymi kwiatami ze złotymi środkami, a po prawej stronie z przodu włosów, znajdował się złoty motyl. Na nogach miała złote sandały-rzymianki, których rzemyki oplatały się wokół jej łydek. Na końcach rzemyków także znajdowały się, małe Kwiaty. W jej reku pojawił się bukiet Złotych Kwiatów. Aga spojrzała na Krąg Portalu. Wokół Portalu kwitły Złote kwiaty. Jednak dziewczyna wiedziała, że straciły one już swoją moc życzeń. Ognieste ptaki też gdzieś znikły.
-Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem i udała się w stronę wioski.
***
-Powinniśmy wyjść. Skoro woda wróciła i tu jest zimniej, to znaczy, że Agnie...szce się udało. - oczy Nassona rozbłysły, gdy to mówił. Gorin westchnął. Mag zaśmiał się.
-Nasz młody przyjaciel ma rację. Dziewczynie się udało. - i otworzył drzwi. Jakąś godzinę temu temperatura w jaskini spadła i woda się pojawiła. Wszyscy przypisywali to Agnieszce, ale jakoś nikt nie spieszył się z wyjściem. Brunetka nie wracała, więc nikt nie wiedział czy na zewnątrz dalej trwa Dzień Słońc. Nie wiedzieli, dopóki zniecierpliwiony Nasson nie poszedł do drzwi i nie orzekł, ąe temperatura przy nich jest taka jak normalnie w zwyczajny dzień. Wszyscy zebrali się wokół wyjścia i debatowali czy powinni wyjść czy nie.
Gdy tylko drzwi zostały otwarte im oczom ukazał się zwykły, codzienny widok. Dzieci wybiegły na zielone pola, gdzie wiał wietrzyk i latały motyle. Każdy zauważył, że z Kręgu portalu dochodzi jasny snop światał, a niebo pokryte jest czymś złotym.
-Co to jest? - spytał Gorin.
-Najwidoczniej jakaś magiczna osłona. Widocznie Agnieszka, zażyczyła sobie, byśmy mogli normalnie przetrwać Dzień Słońc.
Nasson i Dominica jako pierwsi pobiegli do wioski. a tam u bram sadu, spotkali uśmiechniętą Aga. W krótkim czasie, cała wioska się zebrała. Wszyscy patrzyli na brunetkę uważnie.
-Witajcie w domu. - Dziewczyna uśmiechnęła się i podała Ruth bukiet Złotych kwiatów. Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować.
I tak zakończył się Dzień Słońc.
_____________________________
Dziękujemy wszystkim, że zechcieli czekać tak długi czas ^0^
Wiemy, wiemy i przepraszamy. Całe 7 (prawie 8) miesięcy czekania na jeden rozdział i wychodzi takie, krótkie coś. Ogromnie przepraszamy ^ ^'
Co do następnego rozdziału... nic nie jest pewne. Jako, że obie będziemy mieć mnóstwo zajęć i rzeczy do roboty, nie wiemy kiedy pojawi się następny rozdział.
Miejmy nadzieję, że każdy jakoś przetrwa ten okres do następnego rozdziału, myśląc o tym co będzie dalej ;)
A tu kilka podpowiedzi odnośnie V rozdziału:
Czy Aga znajdzie drugiego Wybrańca? Czy okaże się on jakimś znajomym dziewczyny? Czy spotkamy wreszcie Główną Złą Postać?
To już w następnym rozdziale xD